zygamaj zygamaj
468
BLOG

„ Nurki” na śmietniku historii

zygamaj zygamaj Polityka Obserwuj notkę 8

 

 

Patrzyłem ostatnio z zafascynowaniem na osobę zwaną popularnie „nurkiem” jak z zaciętością godną lepszej sprawy rozwalał całkiem dobrą (a wiem bo miała przyklejoną kartkę z wydrukowanym napisem) lodówkę. Wyrwał drzwi, zostawił plastik i sobie poszedł.

Wtedy przyszło skojarzenie, że gdzieś tego człowieka w wielu wcieleniach widziałem.

Przedstawię kilka tych wcieleń, których wysiłki w grzebaniu i rozwalaniu warte są docenienia.

Jeden z ciekawszych, ostatnio zaczął preferować segregację znalezisk wg tablicy Mendelejewa ale, że niezbyt wykształcony w tej dziedzinie był, to znalezisko opierało się tylko na trzech literkach, a w praktyce na dwu . Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że swoje odkrycie ogłosił na cały świat. Zapomniał biedak, że nawet do grzebania trzeba mieć jakieś przygotowanie lub choćby praktykę, która nie opiera się wyłącznie na sprzedawaniu makulatury. W sprzedaży makulatury generalnie nie widzę niczego złego, choć cena za kg jest w tym przypadku mocno wygórowana. Ale handel to handel i gdy trafi się odpowiedni klient to czemu nie. Niestety  podejrzewam, że na tym odkryciu nie za wiele zarobi. Po prostu zaaferowany znaleziskiem nie zauważył metki „ppm”, co „panu” na skupie może w ostatecznym rozliczeniu niezbyt przypaść do gustu.

Nurki fizyko-chemiczne to dosyć ciekawy przypadek. Ta forma wyszukiwania i segregacji śmieci ostatnio dość mocno się trzyma. Mało tego. Gdy jeden z nich dotrze w ramach swojego rewiru do jakiegoś znaleziska to reszta rusza i usiłuje na swoim terenie odszukać coś podobnego. A teraz śmietniki historii pełne są najdziwniejszych znalezisk. W pewnych kręgach zbieraczy są też zakazy zbierania przydatnych przedmiotów. Do takich należy drzewo lub jak kto woli drewno. Ten materiał został dokładnie wyśmiany przez punkty skupu. A to, że za kruche, a to, że znika gdy się na nie patrzy. Generalnie niestety dość mocno się wygina. Zbieracze wolą puszki. Jak wiadomo jest to wdzięczny materiał – nie rdzewieje, daje się nawet pokazać w TV. No i taka puszka jest mocniejsza od drewna. W skupie lepiej płacą. No i zawsze można pokazać atest na zbieranie z samej zagranicy.

A gdy o zagranicy mowa to warto wspomnieć o jeszcze jednym artefakcie zbieranym nagminnie przez naszych rodzimych segregatorów. To pagony. No może nie takie zwykłe. Liczą się tylko te od niektórych ubrań i mundurów. A największą cenę osiągają te „cywilne”. Muszą spełniać tylko kilka warunków. Koniecznie „zza wody” no i liczą się tylko te z adnotacja „prof” oraz sprawdzone przez odpowiednie służby, wyselekcjonowane z tylko wybitnych zbieraczy, mających osiągnięcia i kierujących systemem segregacji czyli tych tworzących nowe trendy i wskazujących nowe ścieżki . Jest tu pewna trudność bo pagony mogą być nieco zniszczone i zatarte i łatwo o podejrzenie, że nie znalazło się pagonu tylko zwykły kawałek materiału z zatartym końcem i początkiem pagonu, co może zbieracza zwyczajnie narazić, że kupujący ma jednak lupę i zobaczy, że „f” to raczej „m” i odczyta cały pięciosylabowy wyraz.

Jest też sekcja zbieraczy literatury. Jednak ona jest dosyć rygorystyczna i ze znalezionej literatury jest nastawiona tylko na te pozycje, które zawierają najwięcej fraz ze słowem „nic” i „nie”.

Ci najbardziej cieszą się gdy znajdą: „nic”, „niczego”, „nie ma”, „nie ładne”, „nie uda się” itp. Co ciekawsze ta sama grupa zbiera też wyrwane strony, z pisemek dla dzieci, z wyrazami zaczynającymi się przedrostkiem „wygr”. W tym przypadku jednak zalecają sprawdzanie by przed tym „wygr” nie znalazło się żadne zaprzeczenie bo wtedy zarobek na skupie diametralnie się zmniejsza.

Warto też wspomnieć o zbieraczach działających dla dobra historii na terenie dwu parków narodowych:  Dying National Park i Whitezygi  National Park. O ile na terenie tego drugiego jest dość spokojnie i działające tam  grupy są systematyczne, choć nieco cofnięte w czasie ( w końcu to zwykły skansen) , a zebrane skarby są spokojnie selekcjonowane,  to wkraczając na teren tego pierwszego należy liczyć się z tym, że grupy tam pracujące są dość agresywne i raczej rozkładając się na piknik należy trzymać się brzegu parku i nie podchodzić zbyt blisko do miejsca gromadzenia odpadów  lub po prostu zaopatrzyć się w nauszniki i  słuchawki by nie dowiedzieć się jak bogaty słownie i jednocześnie prosty by nie powiedzieć prostacki, jest sposób ochrony oznaczonego tam przez zbieraczy terenu. Do ciekawostek należy zaliczyć też to, że teren jest dosyć mały i warto od czasu do czasu obserwować z daleka jak przebiega walka o przetrwanie, pomiędzy samymi osadzonymi tam autochtonami. Jest to niezapomniany widok.

Jedno co warto zapamiętać i  warto się nauczyć – to jak za pomocą kilku tych samych zwrotów używanych naprzemiennie można prowadzić wielogodzinne dyskusje.

Po wizycie w obu parkach można odetchnąć – na zewnątrz na szczęście ewolucja zauważyła możliwości mózgu, przyśpieszyła i nie popełniła drugi raz tego samego błędu.

zygamaj
O mnie zygamaj

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka